Tammy nie spuszczała z niego wzroku, jakby odgady¬wała intuicyjnie, jaką walkę toczył ze sobą w tym momen¬cie. Oto była kobieta skłonna obdarzyć go szczerym uczu¬ciem, równie gorącym i bezwarunkowym, jakim bez wa¬hania obdarzyła swojego maleńkiego siostrzeńca. Kobieta, która z miłości potrafiła zostawić wszystko, co ceniła, i przenieść się na drugi koniec świata. Mark uśmiechnął się, odstawił filiżankę po kawie, pod¬niósł się zza stołu i podszedł do Tammy, by odsunąć jej krzesło. Znowu nie wiedziała, jak się zachować. Nikt nigdy nie odsuwał jej krzesła, bo i po co? Skoro łazi po drzewach, to chyba potrafi bez pomocy wstać od stołu? Obrzuciła go spojrzeniem, które mówiło wyraźnie, że ma masę pracy i nie zamierza schodzić do każdego, kto ją zawoła. Zwłaszcza do dwóch tak dziwacznie ubranych fa¬cetów. - Na pewno? - Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Szczere zdziwienie Małego Księcia uspokoiło Gołębia Podróżnika. Opowiedział więc Małemu księciu o swej Mark z westchnieniem odstawił kieliszek. - Dobranoc - rzucił szorstko i skierował się szybko ku wyjściu. Ten dotyk był tak subtelny, że aż hipnotyzujący. Tammy miała wrażenie, jakby ktoś rzucał na nią czar. Podobnie mu¬siał czuć się Kopciuszek, gdy dobra matka chrzestna skinęła nad nim różdżką... Róży. Nie wiedząc nawet kiedy, dotknął ustami kwiatu... Mały Książę siedział bez ruchu, aby nie spłoszyć ptaka. - Wybacz. - Odwrócił się gwałtownie, podszedł do drzwi i otworzył je tak szybko, że Dominik aż odskoczył. - Widzisz, jak świetnie się dogadujemy? - ucieszył się. Zerknął na zaciśnięte malutkie paluszki. Wyjeżdża, aku¬rat! Dobrze, zostanie, jednak przez cały dzień będzie trzymał się z dala od lasu. Nie pójdzie jej szukać. Ma swoją dumę i jeśli ona myśli... Tammy wyglądała oszałamiająco!
odkrył je prawdziwe. A kiedy uwierzą w imię, jakie ktoś im nada - Rozkwitają... W jej oczach mógł wyczytać dokładnie to samo. Właśnie zrozumiałam, że Henry potrzebuje Ciebie tak sa¬mo jak mnie. W tej sytuacji byłoby wielką stratą dla wszy¬stkich, gdybyś wyjechał, pozwalając mu zapomnieć o Tobie. Jedynym rozwiązaniem wydaje mi się nasze wspólne rodzi¬cielstwo. Dzisiejszą noc Henry spędzi pod Twoją opieką, jutrzejszą pod moją i tak na zmianę. To nie jest idealne wyjście, ale dla dziecka będzie to lepsze niż nic.
spędził we Francji. Opuściła rewolwer i skierowała lufę na dziewczynę. Victoria zerknęła na męża; najpierw William, teraz
zagrożona? Czy to jest powód obecności pani Renati Czy w ogóle dostrzegał takie rzeczy? Victoria skinęła głową.
Delikatnie dotknął maleńkiej piąstki, a chłopczyk przez sen zacisnął łapkę na jego palcu. Równie dobrze ktoś mógłby ogłuszyć Marka ciosem między oczy - efekt byłby niemal tak samo wstrząsający. Na moment odjęło mu oddech. czuję i bardzo lubię, kiedy tak do mnie mówi. W ciągu dnia zadawała sobie to samo pytanie dziesiątki razy, analizowała ciągle obie możliwości i wciąż nie znaj¬dowała odpowiedzi. Mają z Henrym wyjechać czy zostać? Mark pękał z dumy. - Dlaczego nie zawiozła go do ciebie? - Czy wszyscy Poszukiwacze Szczęścia?... - zaczął pytanie Mały Książę, ale Pijak domyślił się, o co Mały Książę Mark ledwo zwrócił na niego uwagę. - Podaj kolację tylko dla panny Dexter, ja zjem u siebie - rzucił. - I opiekuj się nią.